... tu jakoś. Dzień dobry, dobry wieczór. Ktokolwiek przybywa tu ku pokrzepieniu serca. Prawdopodobnie mogę być to tylko ja. No, bo to już ze trzy czy cztery lata, odkąd dałam znać czynem o mojej obecności w tej części internetu.
Miło wrócić do swoich przemyśleń sprzed kilku lat, nawet, jeśli były nieco niedojrzałe, trochę przesadzone. A jednak miało to w sobie jakąś wspaniałą iskierkę, która pozwoliła powoli tlić się rozsądkowi i wylewać żale na zdigitalizowaną wersję pamiętnika. Ale tak, w stylu podstawówkowym - żeby rozdawać te słowa co lepszym ludziom w moim życiu, żeby każdy mi się tu wpisał, albo przynajmniej poczytał. Miło.
Zastanawiam się, jak tu wykazać się erudycją i zawrzeć kilka elementów mojej teraźniejszości, coby wrócić tu za kilka dłuższych chwil i być w tym samym, przyjemnym nastroju. Czytając, wspominając, jednocześnie trochę się podśmiechując pod nosem. Ale nie wiem, tak zwyczajnie.
Obok przemijającej pandemii, zaczynającej się wojny i ogólnego bylejactwa Świata, stoję ja, ze strzykawką w ręku i przysłowiową słomą w butach, gdzieś po środku Wielkopolski. I tak mi miło, bo mimo męczących dusz wokół mnie, przemykam się między gankami z przyjemnym zapachem mleka uderzającym do nozdrzy, punkt trzynasta.
Jedna dusza nie była męcząca, a jednak z początkiem zeszłego roku stwierdziła, że zrobimy sobie przerwę, taką na dłużej. Taką prawie na zawsze. A przynajmniej do mojego Końca Świata. No, to czekam, jednocześnie korzystając z życia, ucząc się i szanując czas. Tak, jak mnie nauczyłeś. Na razie musisz pozawracać głowy tym na górze beze mnie.
Ale mam też przy sobie nową duszyczkę. Całkiem kochaną, trochę puchatą. Ale moją, a ja jej.
Wracam do raportów.